Drugi medal!

Nie tak dawno chwaliłam się pierwszym ukończonym marszem z kijkami.

Do drugiej Botanicznej Piątki nikt mnie nie musiał namawiać, mimo że było brzydko, lało niemiłosiernie, musiałam w buty włożyć reklamówki (i to rzeczywiście uratowało komfort marszu). Byłam, ukończyłam i nawet pobiłam swój poprzedni czas o całe 2 minuty. Szkoda, że nie mogliście mnie zobaczyć w stroju szpiega z krainy deszczowców, który to strój w pośpiechu zdejmowałam tuż przed metą, żeby na zdjęciu lepiej wyglądać.

Dwa lata śmigania na hulajnodze sprawiło, że jako tako jestem zaopatrzona w ciuchy potrzebne do chodzenia (raczej jeżdżenia) w strugach deszczu.

Medal nr 2 – duma nr 2!:-)

Jak ktoś miał jeszcze siłę i czas (ja miałam), to mógł odbyć sesję zdjęciową ze Smerfami:-)

Ostatnio jutrałam

Wiecie, że jest takie słowo: jutrać? Albo raczej było w staropolszczyźnie i zostało wyparte na skutek wszechpotężnego uzusu kilkaset lat temu.

Leonardo Da Vinci jutrał, bo uważany był za człowieka, który nigdy nie kończy projektów na czas. Namalowanie Mony Lisy zajęło mu 16 lat, a Ostatnią Wieczerzę dokończył tylko dlatego, że jego patron zagroził obcięciem środków do życia.

Jutrać to w zasadzie dzisiejsza prokrastynacja, pisałam o tym kiedyś tu, w 2010 roku (!!). Nawiasem mówiąc, przy okazji przeczytałam tamten wpis, krótki bardzo, chyba już wtedy wiedziałam, że jak za długo, to męczy. No i ta data, luty 2010!! Czy u Was też się od tamtej pory tak popier…. ogromnie dużo wydarzyło, że na jednego człowieka to chyba zbyt wiele. I emocjonalnie i fizycznie.

Wracając do tematu, przyznaję, nadal czasem jutram, ale nie tak, jak Da Vinci. Ja nigdy w sensie zawodowym, ja się boję obcięcia środków do życia, ja za wygodna jestem.

PS. Sądzicie, że jutrać wróci do mody?

PS. Dr Piers Steel stworzył matematyczny wzór na prokrastynację. A… jutro się nad tym pochylę.

Długi weekend

Był piękny i ciężki jednocześnie.

Dostałam zapalenia zatok, a mieliśmy już zaplanowany wyjazd nad jezioro. Chcieliśmy zabrać wnuka, bawić sie w piasku i robić wypady na pobliski plac zabaw.

Zabraliśmy, ale wróciłam padnięta. To maluszek, więc nie było czasu na chorowanie i dopiero teraz dochodzę do siebie.

Nie, nie skarżę się! Było cudownie, wesoło, babcia w swoim żywiole:-)

Niemniej jednak cieszę się na urlop, który zaczynam od poniedziałku.

A jak Wam minęły te dni?

Rozważania typowo poniedziałkowe – update

Dodam, że to jest update po 15 latach z hakiem, po udarze, operacji jajnika, chemioterapii i podejrzeniu wznowy, która okazała się psikusem aparatury, no i po paru innych kwestiach, o których już nawet nie wspomnę.

Ja to się chyba naprawdę nie nadaję na wiosnę – do niczego. – Nadaję się! Zawodowo myślę nawet klarowniej niż przed udarem. Mam mnóstwo pomysłów, nadal dobre (albo i lepsze) pióro, które śmiga po papierze precyzyjnie i na temat.
Jestem podenerwowana, co akurat można zrozumieć biorąc pod uwagę ostatnie tygodnie.” – Kurde dzisiaj nic mnie nie denerwuje:-) Jestem oazą spokoju i cierpliwości, którą sama w sobie podziwiam i z namaszczeniem pielęgnuję.
Jestem przytłoczona pogodą, która jednego dnia grozi szaleństwem innego budzi promieniami słońca […] Kocham tę zmienność, za każdym razem patrzę w chmury urzeczona, słońce wywołuje radość z właśnie uzupełnianej witaminy D3 (wtedy tylko żałuję, że nie dostaję jej w pakiecie z K2), a na dźwięk deszczu cieszę się jak dziecko, że może i nie będzie ukochanego spaceru, ale za to wieczór z książką lub przed fajnym serialem. A tak na marginesie, jaki film lub serial polecacie?
Jestem niezadowolona, zbliżają się wakacje, a my po raz pierwszy od kilku lat nie mamy planów i pewnie nawet perspektyw na plany, a to czekanie na sierpień zawsze dodawało mi otuchy. – Jestem szczęśliwa, bo nie mam żadnych planów, więc cały pakiet możliwości przede mną! Perspektywy po ostatnich podwyżkach co prawda rzeczywiście zmalały, ale przecież nie zniknęły całkowicie. A jeśli nie uda się zrealizować kolejnego podróżniczego marzenia, to zawsze pozostanie „retrospekcyjne” lato na Pojezierzu Łęczyńsko – Włodawskim, gdzie zawsze spędzaliśmy dużą część wakacji kiedy dzieci były małe. No i nie będziemy się martwić, komu podrzucić psa.
Jestem przygnębiona, szykuje mi się spotkanie z ważniakami, którzy mogą cały mój wysiłek ostatnich lat zrównać z ziemią. – Kocham spotkania z ważniakami! Wtedy mogę błysnąć tą namiastką geniuszu, którego nie zniszczyły choroby i wiek (nie taki znowu najgorszy) 🙂
Miałam pracującą sobotę i pewnie kolejne dwie też będą pracujące. – Lubię zajęte soboty. Ostatnią spędziłam z wnukami, a to ładuje moje akumulatory bardziej niż filmy Netflixa.
Mam – obolałe plecy, bo moje łóżko dzisiaj w nocy zachowywało się jakby  było wypełnione kamieniami. – Żyję, dlatego czasem czuję wszystkie niedoskonałości materaca z Ikei. Może to po prostu czas, żeby wybrać się na zakupy, niekoniecznie do Ikei.
Mam – w perspektywie 6 dni wstawania o 6 z minutami. – O co było tyle hałasu? Dzisiaj codziennie budzę się o 6 z minutami. I dzień dłuższy i więcej książek do przeczytania, czym tu się ekscytować.
Mam – wrażenie, jakby już nic fajnego nie miało się wydarzyć. – No dobra, nie napiszę, że nie miewam takich wrażeń, bo i tak nikt by w to nie uwierzył. Ale każdy dzień, w którym nie boli – jest cudowny:-)
Nie mam – pomysłu na ciąg dalszy (nie tylko notki). – No to Beata pomyśl, tylko nie pytaj SI:)
I co z tego, że po ostatnim kopaniu w pewną część ciała miałam już przestać się użalać??? – No chyba tylko to, że w końcu rzeczywiście przestałam.

Świat się zmienia, ja się zmieniam

Nie tak dawno z zaciekawieniem czytałam o sztucznej inteligencji, a dzisiaj już chyba nie ma osoby, która nie wiedziałaby, co to takiego, i jak może pomóc w codziennym (zawodowym i nie tylko) życiu. O ewentualnych zagrożeniach nie będę pisać, bo one są w tle każdej, nawet najfajniejszej innowacji, a człowiek to psuja, więc być może będziemy kiedyś bronić się przed tym, co teraz zachwalamy.

Niemniej jednak dzisiaj sama, przynajmniej kilka razy w tygodniu, korzystam z Chatu GPT, kiedy nie mam siły na research, poszukiwanie danych, na zmóżdżanie się i analizę porównawczą, żeby w efekcie tego wszystkiego skonstruować kilka mądrych zdań, w nie więcej niż trzech, chętnie stosowanych przez social media, akapitach.

A jak to jest u Was?

PS. Poprosiłam ChatGPT, aby napisał notkę na podstawie powyższych dwóch akapitów. Odpowiedział tak:

Korzystanie z Chatu GPT – Wygoda i Efektywność w Codziennym Życiu
W ostatnich latach sztuczna inteligencja zdobyła ogromną popularność, a jednym z ciekawych zastosowań tego nowatorskiego rozwiązania jest Chat GPT. Dziś praktycznie każdy z nas słyszał o tym narzędziu i z pewnością zdaje sobie sprawę, jak wielką pomocą może być w różnych sferach życia, zarówno zawodowym, jak i prywatnym.
Chociaż potencjalne zagrożenia wynikające z rozwoju sztucznej inteligencji są nieuniknione, skupmy się na jej pozytywnych aspektach. Ja osobiście, co najmniej kilka razy w tygodniu, korzystam z Chatu GPT. Dlaczego? Bo pozwala mi to zaoszczędzić czas i energię, zwłaszcza gdy brakuje mi sił na gruntowne badania czy skomplikowane analizy danych.
Zadaniem Chatu GPT jest zrozumienie naszych pytań i udzielenie na nie odpowiedzi w sposób zrozumiały i spójny. Dzięki temu, bez konieczności wertowania wielu źródeł czy zastanawiania się nad skomplikowanymi kwestiami, możemy szybko uzyskać potrzebne informacje czy inspirację do dalszych działań.
Nawet jeśli nie jesteś specjalistą w danej dziedzinie, Chat GPT potrafi dostarczyć odpowiedzi i pomóc w formułowaniu treści zrozumiałych dla szerokiego grona odbiorców, idealnych do wykorzystania w social media czy krótkich publikacjach.
Wszystko to sprawia, że Chat GPT staje się naszym sprzymierzeńcem w codziennym życiu. Oczywiście, pamiętajmy o zdrowej ostrożności i odpowiedzialności przy korzystaniu z technologii opartych na sztucznej inteligencji. Niemniej jednak, doceniajmy wygodę i efektywność, jaką dostarcza nam Chat GPT, ułatwiając nam codzienne wyzwania i inspirując do kreatywności.
Warto eksperymentować z nowymi technologiami i wykorzystywać je do pełni możliwości, jakie dają nam współczesne innowacje. Kto wie, może dzięki nim jeszcze bardziej poszerzymy nasze horyzonty i zmienimy świat na lepsze.

Mało personalne, ale niezłe!

Po przerwie

Ile już było tych przerw w historii mojego bloga?

Żyję, mam się dobrze, czasem całkiem nieźle. Walczę.

A jak walczę? Różnie, ostatnio na przykład na kije, bo w sobotę wzięłam udział w nordic walking, w ramach tzw. Botanicznej Piątki, która odbyła się w Ogrodzie Botanicznym w Powsinie.

Z dziewczynami z Fundacji Onkologicznej, więc wiadomo, żadna z nas pierwsza na mecie nie była.

Ale medal jest! I duma!

PS. Piszę mało, ponieważ na co dzień prowadzę firmowy kanał społecznościowy i powiem Wam, że mam trochę przesyt tych notek, wyszukiwania informacji i sklecania ładnych zdań. 🙂

Ale tamto miejsce fajnie się rozkręca i to też moja duma.

Wspaniałe i przerażające

A w dodatku uświadamia, jak bardzo zmienił się świat od czasu, gdy zwykłą frajdą zdrowego dzieciaka było powisieć na trzepaku.

Ja jestem z epoki przełomu, coś tam w tych internetach umiem, coś rozumiem, i nawet jeśli nie jestem w stanie wytłumaczyć zjawiska naukowo (humanistka całą gębą), to chociaż wiem, że ono istnieje.

Jednak niektórzy powiedzieliby po prostu, że Deepfake Singularity jest pierwszym krokiem do piekła.:-)

Cyfrowa manipulacja, obróbka filmu, obrazu i dźwięku sprawia, że coraz trudniej jest wykryć deepfake video.

To jak, wspaniałe?

Czy przerażające?